Logo Akademickiego Centrum Jezyków Obcych

  • O nas
  • Wydarzenia
  • Kursy językowe
    Angielski Niemiecki Rosyjski Hiszpański
  • Pearson Test of English
  • Pick up your English
  • Kontakt

Wywiad z Jessem Funtleyderem

W roku akademickim 2024/2025 Akademia Łomżyńska miała przyjemność gościć Jesse Funtleyder, stypendystę Polsko-Amerykańskiej Komisji Fulbrighta , który prowadził zajęcia z języka angielskiego z naszymi studentami oraz aktywnie uczestniczył w życiu lokalnej społeczności szkolnej.

Jesse Funtleyder pochodzi z Bronxu i wychował się w wieloetnicznej rodzinie nauczycieli w Queens w Nowym Jorku. Ukończył studia licencjackie i magisterskie w dziedzinie psychologii sądowej w John Jay College (CUNY).Po zakończeniu grantu Fulbrighta Jesse Funtleyder zamierza kontynuować pracę jako wykładowca psychologii w Nowym Jorku.

Zapraszamy na wywiad z Jessem Funtleyderem, który został przeprowadzony przez Tomasza Kułagę, wykładowcę Akademickiego Centrum Języków Obcych.

Poniżej transkrypcja wywiadu dla nieznających języka angielskiego:

Tomek: Dzień dobry Państwu, tu Tomasz Kułaga z Akademii Łomżyńskiej i jestem tu dziś z…

Jesse: Jesse Funtleyder!

T: ...i przeprowadzimy sobie krótki wywiad na temat jego pobytu w Polsce! Co mu się podobało, co mu się nie podobało, to się okaże. No dobra, to może na początek: czy możesz nam powiedzieć coś o sobie, jakie kończyłeś studia, czy masz jakieś hobby, którymi chciałbyś się podzielić?

J: Pewnie! Pochodzę z Nowego Jorku, dokładniej z Queens. Studiowałem psychologię sądową na Manhattanie i pracowałem z ludźmi w takich obszarach jak: terapia nadużywania substancji, maltretowanie, znęcanie się nad dziećmi iii…

T: To strasznie ciężkie sprawy!

J: Zdecydowanie ciężkie. Poza tym pracowałem też w systemie edukacji, także tyle jeśli chodzi o moją ścieżkę zawodową.

T: Jasne jasne, czyli uczyłeś w Nowym Jorku, a gdzie dokładnie?

J: Na CUNY, czyli City University of New York, John J. College, dokładniej mówiąc.

T: No dobra, czyli kryminalistyka jako kierunek, a co robisz w wolnym czasie, jakieś hobby?

J: Oczywiście! Niektóre z nich mogę kontynuować tutaj, jak chociażby koszykówka. Jest to moja ulubiona rozrywka, gram tu w Łomży w lidze męskiej. Poza tym również muzyka.

T: Muzyka? Muszę spytać: jaki gatunek?

J: Mój dziadek, z pochodzenia Polak, był zawodowym artystą jazzowym, także bardzo lubię jazz. Dodatkowo, mój tata jest DJem, więc od niego poznałem reggae, hip-hop i te tematy, także dosyć zróżnicowany gust, powiedziałbym.

T: Jasne, to faktycznie niezły miks. Czyli jesteś jednym z tych ludzi, których kiedy pyta się jakiej muzyki słuchają i odpowiadają, że każdej, to taki jest stan faktyczny. Często zadaję to pytanie studentom i kiedy mówią, że słuchają wszystkiego, to jakoś wymiękają, gdy pytam o szwedzki death metal.

[śmiech]

T: Ok, przejdźmy więc dalej. Przyjechałeś do nas dzięki programowi Fulbrighta. Czy mógłbyś opowiedzieć nam o nim coś więcej?

J: Oczywiście, z chęcią. Fulbright to świetny program i tu pozwolę sobie na małą reklamę – [do kamery] Ty też możesz dołączyć do Fulbrighta! Zagadajcie do mnie, z chęcią odpowiem na pytania i pomogę! Fulbright to jednostronny program łączący cały świat, w ramach którego łączymy ludzi z Ameryki z ludźmi z wielu innych krajów. Ja wybrałem Polskę, a moją rolą jest ‘asystent nauczania języka angielskiego’.

T: Ok, a czyli są też inne role, które można podjąć?

J: Tak, są trzy główne role: badacz, czyli przyjeżdżasz w celu wykonywania szeroko pojętych badań naukowych; uczony, zazwyczaj kiedy masz już więcej doświadczenia zawodowego, czyli po prostu przyjeżdżasz jako wykładowca, no i trzecia rola, czyli asystent, ktoś taki jak ja – wspomagający nauczanie.

T: Czyli trzeba mieć uprzednie doświadczenie w programie Fulbrighta, czy jak to działa?

J: Nie nie, jeśli jesteś już doświadczonym pracownikiem uniwersyteckim, to aplikujesz i według doświadczenia dostajesz przydział. W tym roku, w Polsce jest nas dziesięcioro, każde z nas w innym miejscu jeśli chodzi o kariery. Jesteśmy również rozsiani po całej Polsce, ale do Łomży trafiłem tylko ja! Także cała Łomża jest moja! [śmiech] W każdym razie niektórzy z nas mają już jakiś dorobek, a inni są dopiero na starcie swojej zawodowej ścieżki.

T: Ok, teraz wszystko jest jasne, dzięki! To pozwól teraz, że zapytam, bo niestety ze względu na moje problemy zdrowotne w tym roku nie było nam dane pracować razem… w każdym razie, chciałem zapytać, czy powiedziałbyś, że miałeś dużo pracy i odpowiedzialności podczas swojego pobytu w Łomży?

J: Oj tak, zdecydowanie! Czasem czułem się jak kurczak bez głowy, biegający w kółko bez ładu i składu. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu! Było świetnie, czuję się bardzo spełniony i zdołałem poznać wielu cudownych ludzi! Mam też nadzieję, że wywarłem pozytywny wpływ na wszystkich napotkanych Polaków. Wygłaszałem przemowy w szkołach średnich, w podstawówkach, w szkole specjalnej, a tu na uczelni uczyłem sześć różnych grup! Poza tym współorganizowałem i uczestniczyłem w wielu innych wydarzeniach.

T: Ok, to brzmi jak ogrom pracy, ale nasuwa mi się pytanie: czy dobrze się przy tym bawiłeś?

J: Jak najbardziej. Naprawdę świetnie się przy tym wszystkim bawiłem!

T: Słyszeliście? Fulbright to świetna zabawa! Ok przejdźmy dalej! Powiedz mi w takim razie jak ogólnie podoba Ci się w Polsce, a w szczególności w Łomży, bo nie oszukujmy się – przeprowadzka z Nowego Jorku do Łomży to jednak jest lekka różnica!

J: Co zabawne, z całej dziesiątki tegorocznych stypendystów, to ja pochodzę z największego miasta, a zostałem przydzielony do najmniejszego! Także faktycznie, jest to ogromna zmiana, ale szczerze? Uwielbiam to! A często słyszę pytania: dlaczego Łomża?! I wiesz, zostałem tu przydzielony, nie był to mój własny wybór, ale jestem naprawdę zadowolony z takiego obrotu spraw. Przyzwyczajony jestem do betonowej dżungli, ogromnych budynków, metra i ciągłego pośpiechu i nie zrozum mnie źle – kocham Nowy Jork, to mój dom, ale naprawdę dobrze czuję się tu, wśród wszechobecnej zieleni, drzew.

T: No tak, to trzeba przyznać – w Łomży zieleni miejskiej mamy pod dostatkiem! No dobra, a co z resztą Polski? Czy miałeś okazję trochę podróżować, zwiedzić coś ciekawego?

J: Tak, na szczęście! Jeśli się nie mylę, to zdołałem odwiedzić 13 miast i mniejszych miejscowości! Bardzo podobało mi się w Krakowie, to chyba moje ulubione miasto, z tych które widziałem. Mam jednak nadzieję, że uda mi się wrócić i zwiedzić resztę Polski!

T: Jasne, a czy zdołałeś zobaczyć nasze morze, czy góry?

J: Tak jest, byłem w Gdańsku, gdzie większość czasu spędziłem na plaży, a także w Zakopanem, żeby pochodzić po górach. Uwielbiam wycieczki górskie. Udało mi się więc zobaczyć Morskie Oko, choć niestety było zamarznięte. Ale tak jak mówiłem, na pewno jeszcze wrócę i zobaczę je w całej okazałości!

T: A widzisz, ja studiowałem w Gdańsku, cudowne miasto, szczególnie dla studentów. Studiowałem i w Gdańsku i w Białymstoku i niestety, Gdańsk w tym zestawieniu zdecydowanie wygrywa. Ok, przejdźmy więc do następnego pytania: czy doświadczyłeś u nas jakiegoś szoku kulturowego? Czy czytałeś coś o Polsce? Bo wiesz, u nas żartuje się, że przeciętny Amerykanin nawet nie wie, że coś takiego jak Polska istnieje, a nawet jeśli, to pewnie mówimy tu po… europejsku.

J: [śmiech] zacznę od tego, że jako ambasador Stanów Zjednoczonych zaznaczę, że wiemy gdzie leży Polska i że mówicie po Polsku!

T: Hurra!

J: Wracając jednak do pytania, to powiedziałbym, że nie. Nowy Jork jest niesamowitym miejscem, nawet w samych Stanach. Chodzi mi o to, że doświadczam tak wielkiej różnorodności kulturowej każdego dnia, że przyzwyczajony jestem do słyszenia nowych języków, próbowania różnych kuchni, jak i po prostu obcowania z różnymi kulturami. Lubię też podróżować, więc tak, zazwyczaj czytam trochę o miejscu, do którego się wybieram, ale tak jak mówiłem, mam też po prostu polskie korzenie.

T: Pamiętam pamiętam, dziadek, prawda? A co z rodzicami, czy któreś z nich urodziło się na naszej ziemi?

J: Nie nie, tylko dziadek od strony ojca. I od kiedy on wyemigrował, to nikt z mojej rodziny jeszcze tu nie powrócił. Jestem więc pionierem, można by powiedzieć, przedzieram szlak dla nich! W każdym razie dziadek przekazał oczywiście wiele z polskiej kultury ojcu, także i rodzice i ja doświadczyliśmy jej. Ja z kolei jestem ogromną mieszanką: moja mama jest Portorykanką, a tata ma korzenie Polsko-Egipskie, u mnie pewnie znajdzie się coś jeszcze.

T: To faktycznie niezły genetyczny miks! Powiedziałeś, że dziadek przekazał jakieś nasze tradycje. W takim razie, cóż to takiego? Czy znalazłeś tu na miejscu coś, co poznajesz z domu?

J: Oj tak, jemy dużo Prince Polo… jemy też dużo pierogów! No i obchodzimy sporo tutejszych świąt, jak na przykład Dzień Wszystkich Świętych, co okazało się być niesamowitym doświadczeniem tu, na miejscu. Wiesz, Wy tu obchodzicie to jako społeczność. U mnie w domu raczej jest to obchodzone rodzinnie. Akurat byłem w Krakowie i mogłem uczestniczyć w ceremonii i bardzo mnie to poruszyło. Chcę opowiedzieć o tym rodzinie i może spróbować ich przekonać do zrobienia czegoś podobnego w domu.

T: O, to ciekawe, Dzień Wszystkich Świętych i jego obchody jako coś, co zabierzesz ze sobą do domu. No dobrze, to przejdźmy do mojego ulubionego pytania! Mianowicie: stereotypy! Czy są jakieś stereotypy, które słyszałeś o Polsce i o Polakach i czy po tym roku spędzonym u nas możesz je potwierdzić bądź zanegować?

J: Oho, patrzcie, próbuje mnie wpędzić w kłopoty!

T: A skąd! To wszystko z czystej ciekawości i dla rozrywki!

J: No niech będzie. Myślę, że najlepszy i najprawdziwszy jaki usłyszałem i którego miałem się spodziewać, to: bądź gotowy na polski uśmiech. Pozwolisz, że pokażę do kamery: :| … i faktycznie, to prawda! Gdziekolwiek w Polsce nie pojechałem, to wszędzie się go napotyka! A jak widzisz, ja jestem z natury dość uśmiechniętym gościem, więc różnica jest drastyczna. W każdym razie, co chcę powiedzieć to to, że jest to dobry stereotyp, bo mogłem mentalnie nastawić się na niego nastawić, więc nie brałem tego tak do siebie, a jak już udało mi się ‘przebić’ przez ten Wasz uśmiech, to za każdym razem było to dla mnie ogromne osiągnięcie!

T: Czyli nasza ‘smutna’ mina nie bardzo Cię zaskoczyła, to dobrze!

J: Tak, tak. Ogólnie Polacy są moim zdaniem bardzo powściągliwi w wyrażaniu uczuć, co sprawiło, i tu wchodzi psychologia, że musiałem trochę zmienić swój styl bycia i mówienia. Musiałem stać się trochę mniej energiczny, porywisty i ogólnie wydaje mi się, że powiodło mi się w dotarciu do ludzi, bo nawiązałem dużo nowych przyjaźni!

T: Bardzo się cieszę, że udało Ci się przebić przez ten polski uśmiech. Zmiana stylu, no w sumie racja, jakoś trzeba sobie poradzić. Ok, no to czas na dość istotne pytanie: za czym tęsknisz najbardziej, będąc tutaj?

J: Pewnie będzie oglądać to moja mama, więc… za rodziną, oczywiście. Ale taką odpowiedź daje każdy, więc pozwolę sobie coś dodać. Prawdopodobnie… pizzy. Macie tu w Łomży pizzę nowojorską i musiałem się tam udać jak tylko przyjechałem, ale…

T: To nie to, prawda?

J: No nie, niestety. Jest dobra, ale to nie jest pizza nowojorska. W każdym razie, ogólnie tęsknię za jedzeniem. Tak jak mówiłem, dzięki temu, że mamy taką różnorodność kulturową w Nowym Jorku, to mogę jednego dnia zjeść coś z trzech różnych kontynentów. Co innego na śniadanie, lunch i obiad, także brakuje mi tego. Muszę jednak przyznać – lubię polską kuchnię!

T: No właśnie to miało być moje następne pytanie, tym bardziej że już wcześniej wspomniałeś o pierogach. To skoro o pierogach mowa, to pytanie za milion dolarów: jaki farsz?

J: A tu ciekawostka – w tym roku zmienił mi się smak. Zanim tu przyjechałem, nie lubiłem słodyczy. Ale tu? Pierogi z wiśniami czy z dżemem? O panie. Ale tak poza tym to klasyka: ziemniaki, cebula.

T: Ziemniaki i cebula? Aaa, jasne (pan prowadzący nie skojarzył pierogów ruskich). Ja tam jestem fanem pierogów z mięsem, ale ok! Przejdźmy więc do końcówki: czy jest coś, co Ci się nie spodobało czy to w naszym kraju czy w moich krajanach?

J: O kurczę, ciężkie pytanie, bo naprawdę mam praktycznie same pozytywne wrażenia…

T: No wiesz, jak nic nie ma, to nic nie ma!

J: Nie nie, jedyne co mógłbym powiedzieć, to to że tak jak mówiłem, jestem bardzo przyzwyczajony do ogromnej różnorodności, a jednak Polska jest dosyć monokulturowa. Wydaje mi się, że w jakichś 98 procentach jest to kraj rzymskokatolicki, co oczywiście nie jest w żadnym wypadku złą rzeczą, jest to po prostu kompletnie nowe doświadczenie dla mnie.

T: Jasne, dzięki. Kurczę, wpadło mi doskonałe pytanie do głowy, ale mi uciekło… nie przypomnę sobie, wybacz. Jeszcze z innej strony spróbuję: jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie z pobytu w Polsce, przy czym najlepiej się bawiłeś? Jakieś konkretne wydarzenie, czy wycieczka?

J: No i znowu ciężkie się wylosowało, miałem naprawdę wspaniały rok… a o niektórych rzeczach pewnie nie powinienem mówić przed kamerą, hahaha. A na poważnie, jeśli chodzi o wycieczkę, to chyba będzie to Kraków, a jeśli chodzi o wydarzenia tu na uczelni, to chyba musiałbym wybrać nasze wydarzenie Holiday with Jay (Święta z Jay), przyszło wielu ludzi, graliśmy w gry, bawiliśmy się, trochę pogadaliśmy, społeczność łomżyńska przyszła mnie poznać, było świetnie.

T: No to kończymy, dzięki! A nie nie, czekaj jeszcze jedno, tym razem już naprawdę ostatnie pytanie, bo muszę je zadać. Jak odnajdujesz nasze umiejętności językowe? Jak sobie radzimy z angielskim?

J: Mówię szczerze: dużo lepiej, niż się wszyscy spodziewają. W kółko słyszę od Was, że ‘mój angielski (tu Jesse się myli i mówi Polski, ale mniejsza o to) nie jest wystarczająco dobry, żeby rozmawiać z native speakerem’… nieprawda! Jesteście niesamowici, fantastyczni, także pracujcie, ćwiczcie…

T: Słyszycie? Po prostu mówcie i tyle! No dobra, pora kończyć. Żegna się z Wami Tomasz Kułaga i…

J: Jesse Funtleyder!

T: Dziękujemy i do zobaczenia!

Copyright @2023 - Akademia Łomżyńska - Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie - Dział Systemów Komputerowych
  • O Uczelni
  • Kontakt